Atticus –
Buntownik z wyboru
Rozdział 2.
tydzień później
~~~~
Małe lwiątko powoli otworzyło
oczy. Brązowe tęczówki spokojnym spojrzeniem omiatały jaskinię. Po chwili
zwróciły się w stronę śpiącej matki. Młode prychnęło z niezadowoleniem. Jak
można spać, gdy dzień jest taki cudowny. Lewek nie umiał jeszcze mówić i
dopiero uczył się chodzić, ale doskonale rozumiał takie pojęcia jak: zabawa,
kąpiel(której nienawidził) i sen(którego też nie lubił) oraz wiele, wiele
innych. Jeszcze raz popatrzył na wszystkie lwy. Nadal spały. Samczyk jeszcze
kręcił się chwilę w objęciach matki, aż w końcu zrezygnowany uspokoił się. Ten
stan nie trwał długo. Po kilku minutach usłyszał jakiś dźwięk. Coś jakby
warczenie... Wzdrygnął się i zapiszczał. Zaalarmowana odgłosem Viva obudziła
się.
- Atti? – matka zawsze używała zdrobnienia
jego imienia. Nie przeszkadzało mu to. Nawet uważał to za miłe – Co się stało?
– lwica zauważyła jego przestraszone spojrzenie. Nie wiedziała o co mu chodzi,
dopóki odgłos nie powtórzył się. Atticus znowu drgnął. Viva uśmiechnęła się –
Nie bój się. To tylko Michuzo chrapie – przytuliła się do syna uspokajając go –
Spróbuj zasnąć, dobrze? – odpowiedział jej tylko oburzony pisk lwiątka – Jest
jaszcze za wcześnie, żeby się bawić – po chwili lwica zasnęła. Atticus powoli
wypełzał z łap matki. Nie miał
najmniejszego zamiaru czekać. Potykając się podążał ku wyjściu z jaskini. Nagle
zauważył lwiątko, również kręcące się w łapach rodzicielki. Wiedziony
ciekawością podszedł do niego i trącił noskiem. Lwiątko szybko odwróciło się
mierząc Atticusa zdziwionym spojrzeniem niebieskich oczek. Przez chwilę
spoglądali tak na siebie. Nieznajomy lewek uśmiechnął się. Syn Shariego miał mu
odpowiedzieć tym samym, lecz...
- Atti, gdzie jesteś?! – lewek
usłyszał przestraszony głos mamy, która najwyraźniej nie była zbyt szczęśliwa
nieobecnością syna. Atticus wcale nie chciał do niej wracać, ale nie miał
wyboru. Jeszcze raz rzucił spojrzeniem na drugie lwiątko, i pisnął dając do
zrozumienia mamie gdzie się znajduje. Lwica podbiegła do niego. Już otwierała
pyszczek, zapewne żeby zrobić mu wyrzuty, ale zobaczyła drugie lwiątko, i jego
obudzoną już mamę. Uśmiechnęła się.
- Witaj Tandi. Mam nadzieję, że mój syn cię
nie obudził? – zapytała przeczuwając jaka będzie odpowiedź.
- I tak bym się obudziła – odparła wymijająco
królowa. Viva zwróciła brązowe ślepia na Attiego.
Wiem, nie pasuje trochę, ale nie mogłam znaleźć innego
- Atticus... – małe lwiątko drgnęło. Chociaż
był taki młody wiedział, że coś zrobił źle, gdy matka zwracała się do niego
pełnym imieniem. Zwykle robił tak ojciec – Wiesz, że nie powinieneś budzić
innych. Szczególnie dorosłych. Szczególnie królowej
– Atti przewrócił oczami. Nauczył się tego wyjątkowo (jak się okaże) ważnego
gestu w jego życiu, w wieku paru dni. ,,Czemu
mama nie pozwala mi budzić innych? Przecież
jest tak nudno...’’ Próbował to powiedzieć, lecz z pyszczka wydobył się
tylko oburzony pisk. Viva jakby czytała mu w myślach – No cóż. Nie będę się nad
tym dłużej rozwodzić, ale na przyszłość tak nie rób. Cieszę się jednak, że
poznałeś królową Tandi i księcia Furahę. Oni obydwoje będą dla ciebie bardzo
ważnymi osobami. Mam nadzieję na rychłe zawarcie przyjaźni – Atticus nie zrozumiał paru
,,mądrych’’ słów, ale kiedy dumał nad ich znaczeniem dobiegły go słowa matki:
,,Tandi, zabierzemy ich na łąkę żeby się pobawili?’’ i w tej chwili ,,mądre’’
słowa przestały go interesować. Zwrócił wzrok pełny nadziei na matkę, która
zaśmiała się cicho i biorąc go w pysk podążyła za przyjaciółką. A stado budziło
się do życia.