piątek, 17 października 2014

Rozdział 2



Atticus –
Buntownik z wyboru
Rozdział 2.

tydzień później
~~~~
Małe lwiątko powoli otworzyło oczy. Brązowe tęczówki spokojnym spojrzeniem omiatały jaskinię. Po chwili zwróciły się w stronę śpiącej matki. Młode prychnęło z niezadowoleniem. Jak można spać, gdy dzień jest taki cudowny. Lewek nie umiał jeszcze mówić i dopiero uczył się chodzić, ale doskonale rozumiał takie pojęcia jak: zabawa, kąpiel(której nienawidził) i sen(którego też nie lubił) oraz wiele, wiele innych. Jeszcze raz popatrzył na wszystkie lwy. Nadal spały. Samczyk jeszcze kręcił się chwilę w objęciach matki, aż w końcu zrezygnowany uspokoił się. Ten stan nie trwał długo. Po kilku minutach usłyszał jakiś dźwięk. Coś jakby warczenie... Wzdrygnął się i zapiszczał. Zaalarmowana odgłosem Viva obudziła się.
 - Atti? – matka zawsze używała zdrobnienia jego imienia. Nie przeszkadzało mu to. Nawet uważał to za miłe – Co się stało? – lwica zauważyła jego przestraszone spojrzenie. Nie wiedziała o co mu chodzi, dopóki odgłos nie powtórzył się. Atticus znowu drgnął. Viva uśmiechnęła się – Nie bój się. To tylko Michuzo chrapie – przytuliła się do syna uspokajając go – Spróbuj zasnąć, dobrze? – odpowiedział jej tylko oburzony pisk lwiątka – Jest jaszcze za wcześnie, żeby się bawić – po chwili lwica zasnęła. Atticus powoli wypełzał z  łap matki. Nie miał najmniejszego zamiaru czekać. Potykając się podążał ku wyjściu z jaskini. Nagle zauważył lwiątko, również kręcące się w łapach rodzicielki. Wiedziony ciekawością podszedł do niego i trącił noskiem. Lwiątko szybko odwróciło się mierząc Atticusa zdziwionym spojrzeniem niebieskich oczek. Przez chwilę spoglądali tak na siebie. Nieznajomy lewek uśmiechnął się. Syn Shariego miał mu odpowiedzieć tym samym, lecz...
- Atti, gdzie jesteś?! – lewek usłyszał przestraszony głos mamy, która najwyraźniej nie była zbyt szczęśliwa nieobecnością syna. Atticus wcale nie chciał do niej wracać, ale nie miał wyboru. Jeszcze raz rzucił spojrzeniem na drugie lwiątko, i pisnął dając do zrozumienia mamie gdzie się znajduje. Lwica podbiegła do niego. Już otwierała pyszczek, zapewne żeby zrobić mu wyrzuty, ale zobaczyła drugie lwiątko, i jego obudzoną już mamę. Uśmiechnęła się.
 - Witaj Tandi. Mam nadzieję, że mój syn cię nie obudził? – zapytała przeczuwając jaka będzie odpowiedź.
 - I tak bym się obudziła – odparła wymijająco królowa. Viva zwróciła brązowe ślepia na Attiego.


Wiem, nie pasuje trochę, ale nie mogłam znaleźć innego
 - Atticus... – małe lwiątko drgnęło. Chociaż był taki młody wiedział, że coś zrobił źle, gdy matka zwracała się do niego pełnym imieniem. Zwykle robił tak ojciec – Wiesz, że nie powinieneś budzić innych. Szczególnie dorosłych. Szczególnie królowej – Atti przewrócił oczami. Nauczył się tego wyjątkowo (jak się okaże) ważnego gestu w jego życiu, w wieku paru dni. ,,Czemu mama nie pozwala mi budzić innych? Przecież jest tak nudno...’’ Próbował to powiedzieć, lecz z pyszczka wydobył się tylko oburzony pisk. Viva jakby czytała mu w myślach – No cóż. Nie będę się nad tym dłużej rozwodzić, ale na przyszłość tak nie rób. Cieszę się jednak, że poznałeś królową Tandi i księcia Furahę. Oni obydwoje będą dla ciebie bardzo ważnymi osobami. Mam nadzieję na rychłe zawarcie przyjaźni – Atticus nie zrozumiał paru ,,mądrych’’ słów, ale kiedy dumał nad ich znaczeniem dobiegły go słowa matki: ,,Tandi, zabierzemy ich na łąkę żeby się pobawili?’’ i w tej chwili ,,mądre’’ słowa przestały go interesować. Zwrócił wzrok pełny nadziei na matkę, która zaśmiała się cicho i biorąc go w pysk podążyła za przyjaciółką. A stado budziło się do życia.

2 komentarze: